Solanin Film Festiwal. Dzień 2
Drugi dzień Solanin Film Festiwal przyniósł sposobność do wielu rozmów. Po projekcji filmu "Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł" Antoniego Krauzego odbyło się spotkanie z grającą w filmie Martą Honzatko oraz "człowiekiem z plakatu", jak określił się żartobliwie Maciej Półtorak. Z kolei po "Chrzcie" Marcina Wrony publiczność spotkała się z jurorkąNatalią Rybicką , która opowiedziała o pracy nad rolą do tego filmu i skomentowała odbywający się w Solaninie konkurs. Paweł Sala zaś podzielił się z widzami wrażeniami i doświadczeniem w pracy nad debiutem. Z konkursowych filmów uwagę zwróciły "Droga mistrza" Kamila Krukowskiego, "Sztuka narzekania" Karoliny Łuczak, "Każdy ma swoje kino" Piotra Rzepki.
"Droga mistrza" to dokument o dość niezwykłej dyscyplinie sportu, jaką jest kręcenie poduszką. Bohaterowi filmu marzy się udział w Mistrzostwach Świata właśnie w tej dyscyplinie. Te odbywają się w Lizbonie. Na przeszkodzie w dotarciu tam stoi niedostateczna ilość pieniędzy na zakup biletu autobusowego. Chętnych do wsparcia naszego bohatera jak na lekarstwo - z kręcenia poduszką ku uciesze przechodniów na ulicy udaje mu się ledwo zebrać kwotę potrzebną na dotarcie do Warszawy, potem jest tylko gorzej. Dokument Krukowskiego pokazuje, że dla współczesnego społeczeństwa osoba zarażona nietypową pasją jest traktowana jako freak, który "zamiast zająć się czymś poważnym" traci czas na dziecinne zabawy. Mało kto, jeśli ktokolwiek - traktuje go poważnie. Podobne wrażenie ma się o samy filmie. Nauczeni podejrzliwości wobec mockumentary widzowie zadają sobie pytanie, czy przedstawiony na ekranie bohater jest produktem rzeczywistości czy scenariusza.
"Sztuka narzekania" z kolei to dokument o Brazylijczyku, który jeszcze kilka lat nie znał słowa po polsku. Dziś potrafi znaleźć kilkanaście przedrostków do słowa "jebany". Nasz bohater bada polską mowę właśnie pod kątem wulgaryzmów. Znów pasja nietypowa - jego językoznawcze zacięcie to bardziej walka ze stereotypem Polaka, który wiecznie narzeka. Łuczak ze swoim bohaterem pokazują, czy rzeczywiście lubimy sobie ponarzekać, a jeśli tak, to w jaki sposób - łacina okazuje się być tu najlepszym środkiem ekspresji, ale mało kogo to odkrycie jest w stanie zaskoczyć.
Z kolei "Każdy ma swoje kino" pokazuje pasję i miłość reżysera do kina właśnie. Jest to zdecydowanie najmocniejsza cecha tego filmu, bowiem każdy kto do X muzy żywi sympatię bez problemu zidentyfikuje się z głównym bohaterem Marcinem. W tego wcielił się sam reżyser, który napisał tez scenariusz. Efekt jest pełen rys, ma wiele wad, ale całościowo urzeka. Miejmy nadzieję, że na tym gruncie rośnie nam nowa twarz kina autorskiego w Polsce. Sądząc po inspiracjach - w filmie pojawiają się fragmenty klasycznych polskich komedii z mistrzowskim dziełem Leona Trystana "Piętro wyżej" na czele - jest na to szansa.
Drugi dzień festiwalu pokazał, że kino offowe całkiem nieźle radzi sobie i w dokumencie, i w fabule. Przebywając z zaproszonymi twórcami, oglądając ich filmy, czy dyskutując z jury cały czas powraca jeden wiodący problem - praktycznie jedynym miejscem, gdzie takie kino można oglądać są festiwale. Mam nadzieję, że wśród publiczności festiwalu znajdują się osoby, które mogą ten stan rzeczy zmienić.