Niszowe kino da się lubić. Solanin pokazał
To dopiero druga edycja filmowego Solanina, a organizatorom już udało się zaprosić Arkadiusza Jakubika, Bodo Koksa i innych znanych gości ze świata filmu. Wszystko przy skromnym budżecie 20 tys. zł
Niebo to nie jest miejsce, to raczej stan - mówi On. W szpitalu dla psychicznie chorych Oglog pojawił się po zniknięciu innego pacjenta. Wszystkim opowiada, że jest Bogiem. Obraz zrealizowany przy minimalistycznej scenografii, w czerni i bieli, przedstawia relacje między pacjentami i pracownikami szpitala. Przejawiają się surrealistyczne wizje zamroczonego alkoholem Doktora. Z obrazem świetnie współgra nienachalna muzyka. Głównie fortepian z towarzyszeniem skrzypiec. "At Oglog" - dzieło grupy Fabryczna Art z Lublina - to jedna z pozycji, jakie pojawiły się na tegorocznym Festiwalu Solanine w Nowej Soli.
Duch z offu
Druga edycja nowosolskiego festiwalu kina offowego przyciągnęła 25 twórców z całej Polski. Ich filmy startowały w dwóch kategoriach: głównej i lubuskiej. Produkcje widzowie oglądali w nowosolskim domu kultury, natomiast kino Odra pokazano filmy spoza konkursów m.in. "Różyczkę", czy "Kołysankę". - Mieliśmy widzów, którzy z ciekawości przyszli na spotkanie z Arkadiuszem Jakubikiem. Wcześniej wyświetlaliśmy "Dom zły". Opowiadali, że gdyby film leciał w telewizji, nawet by się nie zainteresowali, zbyt ciężkie. Skłoniła ich sytuacja. Po projekcji byli zachwyceni - opowiada o filmach Konrad Paszkowski, dyrektor festiwalu. Filmy oceniało jury, w którym zasiedli m.in. Arkadiusz Jakubik, Magdalena Różczka, Janusz Chabior i Bodo Kox. - Tutaj chyba działa duch Solanina, dzięki któremu udało się ich zaprosić. Ci aktorzy wiedzą, że zależy nam, by kino w Nowej Soli żyło - mówi Paszkowski.
Festiwal - mimo że gościł znanych aktorów - kosztował zaledwie 20 tys. zł. - Po raz pierwszy poszliśmy do prywatnych sponsorów. Wspieranie kultury nie jest ich obowiązkiem, jednak do całej sprawy podeszli z sympatią. Co więcej, są już gotowi zaangażować się i w przyszłym roku - opowiada Paszkowski. - Przy festiwalu pracowało zaledwie 20 osób. Tylko dziękować za ich energię.
Różczka: superfestiwal
- Jak dziewczyna z takiej małej miejscowości może zaistnieć w wielkim świecie - zapytała Magdalenę Różczkę, nowosolankę z pochodzenia, starsza brunetka. Na spotkanie przyszła z mężem. - Tak naprawdę największe trudności były tutaj w Nowej Soli - odpowiada Różczka. - Gdy dziesięć lat temu mówiłam o moich planach, że chcę zdawać do Warszawy do szkoły aktorskiej, każdy pukał się w głowę. Powtarzali, że tam dostają się tylko bogaci i dzieci filmowców, a ja nie mam czego tam szukać.
Zdawała do trzech różnych szkół i do wszystkich dostała się za pierwszym razem. Licealistka w długich blond włosach pytała, czy doświadczenie z nowosolskim teatrem pomogło jej w egzaminach. - Na pewno miało to swój wpływ. Ale tak naprawdę na rozmowie trzeba pokazać, że jest się totalną świeżynką - parowała Różczka.
Temat filmu w niedużym mieście wciąż powracał. Nie ma gdzie oglądać ambitniejszych filmów, kina padają. - Jak temu zaradzić ? - pytano aktorkę.
- Na pewno takie festiwale to jeden sposób. Problem często polega na tym, że najpierw słyszymy narzekania, bo nic się nie dzieje. Później, kiedy jest impreza, to nikt nie przychodzi, bo nikomu się nie chce. Ten festiwal w niczym nie odbiega od znanych już festiwali filmowych - mówi Różczka.