Data publikacji: 2013-08-25 17:59:29IRENEUSZ CZOP NA SOLANINIE
W sobotę po projekcji filmu Pokłosie w reżyserii Władysława Pasikowskiego, solaninowa publiczność spotkała się z odtwórcą jednej z głównych ról, Ireneuszem Czopem. Wyświetlony obraz bardzo poruszył widownie, która czynnie wzięła udział w dyskusji z aktorem. Moderator spotkania rozpoczął rozmowę zestawem pytań, po czym głos mogli zabrać widzowie.
Padły pytania o historię, tolerancję i stereotypy, żyjące w świadomości Polaków. Prawda nie jest dla nas wygodna, ale musimy się z nią mierzyć – powiedział aktor. Historii takich, jak ta z filmu, było w Polsce około 40. Materiały do filmu zebraliśmy ze wszystkich i połączyliśmy w jedną opowieść - dodał.
Aktor zdradził, że scenariusz Pokłosia przeleżał w szufladzie autora wiele lat. Mimo upływu czasu, wzbudził wiele kontrowersji, a przez środowiska prawicowe został uznany za antypolski. Nie myślałem, że będzie taka piana polityczna - stwierdził aktor. Na pytanie prowadzącego o pogróżki, skierowane w jego stronę w związku z odgrywaną rolą, powiedział: Ludzie nie pamiętają, że jestem tylko aktorem. O filmie mogę się wypowiadać na płaszczyźnie emocjonalnej, a nie merytorycznej. Musiałbym wtedy zaprosić konsultantów historycznych.
O tym jak układała się współpraca z Maciejem Stuhrem na planie filmu, Ireneusz Czop powiedział: Dużo od siebie wymagamy. Zarówno Maciek, jak i ja, podchodzimy do roli bardzo profesjonalnie. Skupienie to powoduje czasami komiczne sytuacje. Zapytałem go: „Maciek, ty spojrzysz kiedyś na mnie?”, na co on odrzekł: „Doczekasz się…”.
Jeden z widzów, doceniając kunszt aktorski Danuty Szaflarskiej i Roberta Rogalskiego, którzy wcielają się w postacie Zielarki i Malinowskiego, zdziwił się, że nie są znani szerszej publiczności. U aktora jest tak, że zanim się mordę dobije, to pamięć się straci. Wynika to z faktu, że na co dzień występują na deskach teatru – stwierdził gość spotkania.
Aktor przyznał również, że swego czasu zajmował się handlem polarami. Na pytanie o powód takiej decyzji, żartobliwie stwierdził: Bo jak je sprzedawałem, zarabiałem więcej.
Po oficjalnej części spotkania przyszła pora na autografy, wspólne zdjęcia i rozmowy.